Właśnie jestesmy po śniadaniu nad Niagarą, jeszcze po stronie amerykańskiej. Ale zanim ruszymy na stronę kanadyjską kilka impresji z dnia wczorajszego. Otóż w trakcie ostatecznego już zmykania z Manhattanu natrafiliśmy na jednej z bocznych ulic – jeśli można tak powiedzieć o którejkolwiek z nich na tej wyspie – grupkę czekających na coś ludzi. Pomyśleliśmy, że albo ktoś znany się tam kręci, albo ktoś kogoś postrzelił, co nie byłoby wcale takie dziwne. Podeszliśmy bez entuzjazmu, ale to co, a raczej kogo zobaczyliśmy przeszło nasze oczekiwania. Od razu mówię, że nie była to Britney Spears :) Przebiwszy się przez tłum machający telefonami z aparatem okazało się, że do klubu North Fork przy Park Ave wpadli podpisywać swoją książkę chłopaki z… U2! Całkiem nieźle. A jeszcze dzień wczesniej pytałem przyjaciela czy kręcą się tu jakieś gwiazdy. No i proszę :) ciekawe jest to, że u nas na przyjazd takiej gwiazdy musieliby zamknąć ulice, o ile nie ćwierć miasta, a tu.. stała grupka nie wiecej niż 40-50 osób czekajacych na autografy zespolu promujacego album U2 BY U2. Po tym miłym akcencie wyruszyliśmy w drogę nad Niagarę. Samą trasę opiszę później, ale warto tylko wspomnieć, że kiedy zatrzymaliśmy się na nocleg, a była to już 2.00 w nocy, i kiedy tylko zdążyliśmy zmrużyć oko na tyle naszego kombi w ciągu 15 min pojawiła się policja stanowa i okazało się, że spanie w aucie jest zabronione, ale oni chętnie nam pokażą gdzie możemy w mieście przenocowac na własne ryzyko. Powiedzieli przy tym, że to już rewir policji miejskiej i możemy tam spać chyba, że znowu tamta policja będzie miała coś przeciwko. Pan policjant kazał jechać za sobą a po przybyciu na miesce ulotnil sie jak kamfora nie upewniajac sie czy tu zostaniemy. Aż do rana nie byliśmy niepokojeni przez nikogo. Ok, ruszamy na stronę kanadyjską :)