Z Yellowstone pojechaliśmy na północny zachód prosto do Cascades NP. Bramą do niego jest miejscowość Winthrop – ładny kawałek zachowanego niemal Dzikiego Zachodu. Piszę niemal, bo to jednak tylko z zewnątrz. Od środka kwitnie turystyka, motele napchane i dwa razy droższe niż kilka kilometrów wczesniej, w sklepach tandeta. Ale z zewnątrz fajnie. Sam park ładny ale jednak do poprzednika mu daleko naszym zdaniem. Mniej dzikiej fauny, ale to może taka pora roku. Cascades po prostu przejechaliśmy, żeby zatrzymać się w niezwykłym miejscu. Noc spędziliśmy w miasteczku, gdzie kręcono sceny do filmu Twin Peaks. Dziś rano śniadanie zjedliśmy w restauracyjce, czy raczej barze, gdzie podają wyśmienite ciasto wiśniowe na gorąco z lodami i solidny kubek dobrej kawy. Wszystko takie jak w filmie. Pyszne! Po tak pysznym początku dnia, po zwiedzaniu miejsc związanych z filmem (wodospad, jezioro, las porośnięty mchami, budynki, etc.) zawitaliśmy w Seattle. Miasto urocze, szczegolnie Moni przypadło do gustu. Pełne dziwaków, ale z klimatem. Odwiedziliśmy kilka znanych miejsc np. grób Bruce Lee, Pike Place Market, iglicę Space Needle i kilka innych. Na noc przenosimy się na pobliski półwysep z górami Olimpijskimi. Co za dzień :)

DSC00243.JPG